Ta wojna, choć brzmi to brutalnie, była konieczna, żeby świat się obudził
Książka składa się z 13 rozmów, głównie z ukraińskimi naukowcami, politykami, wolontariuszami, o wywołanych wojną przemianach, które zaszły i wciąż zachodzą w ukraińskim społeczeństwie.
Dr Jewhen Mahda, dyrektor Instytutu Polityki Światowej, prof. Narodowego Instytutu Technicznego Politechniki Kijowskiej im. Igora Sikorskiego, uważa, że jeden z największych problemów Ukrainy to „całe stulecia bezpaństwowości, przez co miliony ludzi nie uważają władzy za swoją”. Jego zdaniem Ukraińcy udowodnili jednak, że "Ukraina nie jest państwem przypadkowym" i będzie istnieć także po wojnie.
„Inwazja Rosji stała się katalizatorem procesu, w którym ludzie uświadamiają sobie, że Ukraina jest im potrzebna i muszą o nią walczyć” – powiedział. W jego ocenie dobiega końca „bolesny i trudny proces formowania się politycznego narodu Ukrainy”. Wskazał m.in. na wzmocnienie samorządności. „W naszym kraju powstał samorząd, którego rozwiązania zapożyczaliśmy z Polski. To nam bardzo pomogło w 2022 roku. Ludzie się samoorganizowali i skutecznie wspierali wojskowych, dostarczając im potrzebne rzeczy” – powiedział.
O mobilizacji społeczeństwa ukraińskiego we wspieraniu ukraińskich żołnierzy mówi Mełanija Podolak z Fundacji Dobroczynnej Serhija Prytuły. W jej ocenie w momencie napaści Rosji armia „niczego nie miała i cały opór trzymał się na wolontariuszach”. Przypomniała, że działały bataliony ochotnicze złożone z ludzi, którzy „zwyczajnie wzięli do ręki broń”, a równolegle ujawniły się braki w zaopatrzeniu wojska. „To nietypowa sytuacja, którą Amerykanom czy Europejczykom trudno zrozumieć. Armia nigdy o nic nie prosi, bo zawsze ma. Ale to nie był ten przypadek. Ludzie sami z siebie zaczęli coś robić i to zaczęło przynosić widoczne efekty” – powiedziała Podolak.
Jej zdaniem Ukraińcy zobaczyli, że jeśli robią coś sami, jest to skuteczniejsze i bardziej przejrzyste. „Ukraińskie społeczeństwo obywatelskie istniało od zawsze, ale w 2014 roku rozkwitło na dobre” – uważa Podolak.
Zmiany zachodzące w sferze kultury dostrzega ukraiński eseista i politolog Mykoła Riabczuk. W Ukrainie doszło jego zdaniem do destrukcji infrastruktury kulturalnej – zniszczonych zostało wiele bibliotek, muzeów, zabytków, kolekcji. Zginęło wielu działaczy kultury. Z drugiej strony „konsekwencją ukraińskiej odpowiedzi na wyzwanie, jakim jest rosyjska agresja”, jest według Riabczuka widoczna w kulturze wielka energia twórcza i „niebywała społeczna mobilizacja”.
„Nigdy wcześniej muzea i filharmonie nie były tak licznie odwiedzane, a należy nadmienić, że wciąż istnieją poważne problemy z elektrycznością i regularnie wyją alarmy przeciwrakietowe. Nigdy wcześniej, tj. od 1991 roku, nie istniał tak duży popyt na książki, nigdy nie było tak bogatej propozycji wydawniczej, teatry i sale kinowe nie były tak wypełnione. Publiczność chce oglądać właśnie filmy ukraińskie” - powiedział.
Riabczuk uważa, że wojna zaostrzyła też obecne w Ukrainie od lat problemy związane z „wielką kulturą rosyjską”. Mają one według niego charakter „kolonialny” - dominacji jednego narodu nad drugim, poprzez narzucanie kultury, ideologii, systemu politycznego i gospodarczego. Jak tłumaczył, dominacja ta jest uzasadniana przez Rosjan posiadaniem „wyższej, bardziej rozwiniętej” kultury.
„Z jednej strony kultura rosyjska zajmowała niezwykle ważne miejsce w edukacji, budowaniu świadomości i życiu codziennym Ukraińców, zastępując prawie całą kulturę zachodnią, nie mówiąc już o ukraińskiej, sprowadzonej przez różne zakazy i ograniczenia do poziomu prymitywizmu. Z drugiej strony treść tej +wielkiej+ kultury, jej przesłanie ideologiczne wspierało dominację imperialną, gloryfikowało kolonialne wojny, uszlachetniało i wybielało drapieżny wizerunek zbrodniczego w swojej istocie państwa” – powiedział Riabczuk.
Jak dodał, ludziom, którzy nie mają tych doświadczeń i tej wiedzy, trudno jest pojąć „dekolonialny radykalizm Ukraińców”, którzy w kontekście ludobójczej wojny odrzucają to rosyjskie dziedzictwo. „Zachodowi trudno zrozumieć, że w czasie wojny, a zwłaszcza wojny neokolonialnej, kultura, jak też np. sport, przestaje być +soft power+, lecz umacnia siłę twardą, militarną, niszczącą. Różnica między terrorystami z Hamasu a terrorystami z Kremla polega tylko na tym, że jedni dysponują wyłącznie bronią palną, a drudzy posiadają jeszcze Bolszoj Teatr i Dostojewskiego. (…) Rosja przekształca w broń wszystko, w tym też kulturę” – powiedział.
Według Riabczuka zniknęła już Ukraina „ambiwalentna, pansłowiańska”, ponieważ nie wspierają jej już ani obywatele, ani politycy. „Zwyciężył projekt proeuropejski. Do lamusa odszedł projekt związany z koncepcją +ruskiego miru+” – dodał.
Jednym ze skutków pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę jest „przemyślenie i przyjęcie na nowo przeszłości” – uważa ukraiński pisarz, członek PEN Clubu Ołeksandr Myched. Przypomniał, że ze strony Imperium Rosyjskiego i Związku Sowieckiego Ukraina od lat doświadczała brutalności i ludobójstwa, działań, które miały na celu „wymazanie ukraińskiej tożsamości, jej rozcieńczenie i wchłonięcie”.
„Kiedy w 2022 roku nad wieloma regionami Ukrainy zawisło widmo okupacji, nadszedł moment wykrystalizowania się miłości do ojczystej ziemi. (…) Rośnie szacunek dla bohaterów, którzy bronili kraju w 2014 roku. Zaistniało głębsze zrozumienie wartości ich poświęcenia i czynów. I po raz kolejny pojawiło się klarowne zrozumienie tego, że to jest nasza ziemia. Każdy jej kawałek jest wyjątkowy, bezcenny i splamiony krwią” - powiedział Myched.
Serhij Rachmanin, deputowany partii Głos w Radzie Najwyższej Ukrainy, uważa, że bez względu na dalszy przebieg wydarzeń Ukraina już ugruntowała swoją pozycję jako państwo. „Nigdy już nie będzie taka jak wcześniej – nasi partnerzy nie będą nas postrzegać jak kraj wątpliwy. (…) System państwowy wciąż funkcjonuje, Siły Zbrojne Ukrainy działają, a zachodzące zmiany są nieodwracalne. Choć jesteśmy w pewnym stopniu zależni od naszych partnerów, to gospodarka Ukrainy się nie załamała, a biznes, system zarządzania i nasza jedność pozostają nienaruszone” – powiedział.
Na pytanie o zagrożenia związane z prezydenturą Donalda Trumpa w USA powiedział, że największa wada Trumpa, czyli nieprzewidywalność, może się okazać jego największą zaletą. „Nikt nie wie, czego można się po nim spodziewać. Przypomnę, że nie otrzymaliśmy broni od USA za prezydentury Baracka Obamy, kiedy wiceprezydentem był Joe Biden, odpowiadający wówczas za Ukrainę. Pierwszą pomoc wojskową z USA otrzymaliśmy za prezydentury Trumpa: pierwsze javeliny, kutry patrolowe, amunicję, mimo zarzutów o jego polityczne powiązania z Putinem” – zaznaczył.
W jego ocenie Trump jest „nieprawdopodobnie próżnym człowiekiem”, a porażka Ukrainy w wojnie z Rosją byłaby odbierana w Rosji i na świecie jako porażka Stanów Zjednoczonych, czego Trump prawdopodobnie nie zaakceptuje. Rachmanin uważa, że Ukraina osobiście zapłaciła za to, żeby świat zmienił swoje wyobrażenia o systemie bezpieczeństwa. „Ta wojna, choć brzmi to brutalnie, była konieczna, żeby świat się obudził” - powiedział ukraiński deputowany.
Timothy Garton Ash, brytyjski historyk i publicysta, podkreślił natomiast, że wojna nie tylko zmieniła Ukrainę, ale także wpłynęła na kształtowanie się nowego porządku międzynarodowego. „W chwili rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Władimira Putina na Ukrainę rozpoczęła się nowa epoka w dziejach Starego Kontynentu. Jak ta epoka będzie wyglądała, będzie zależało od Ukrainy, od tego, jak się skończy konflikt rozgrywający się na jej terenie” – powiedział brytyjski historyk.
Publikacja „Jak wojna z Rosją zmienia Ukrainę”, pod redakcją Małgorzaty Nocuń i Tomasza Stępniewskiego, jest dostępna także na stronie internetowej Instytutu Europy Środkowej w Lublinie.(PAP)
ren/ miś/