Wyrok w sprawie zabójstw Maksa i Postka - ostateczny
"Sądy zwróciły uwagę, że rzeczą naturalną jest, iż w przypadku zdarzeń mających miejsce wiele lat wcześniej, które są relacjonowane przez różne osoby wiele lat później, mogą zdarzać się pewne nieścisłości, które na bieżąco były wyjaśniane i sądy je na bieżąco oceniały" - mówił w uzasadnieniu środowego rozstrzygnięcia SN w tej sprawie sędzia Ryszard Witkowski.
Jak dodał, dlatego w ocenie SN nie da się stwierdzić mankamentów co do oceny dowodów oraz sposobu procedowania przez sądy w tej sprawie.
Sędzia przypomniał, że wobec S. sąd apelacyjny utrzymał rozstrzygnięcie I instancji, a w takim przypadku kwestie argumentacji zawartej w uzasadnieniu trzeba postrzegać łącznie, co do obu instancji. Sąd utrzymujący wyrok w mocy powinien więc w uzasadnieniu wskazać na główne powody swojego orzeczenia. "W pozostałych kwestiach może odsyłać do szczegółowego uzasadnienia I instancji, tak jak to miało miejsce w tym wypadku" - zaznaczył sędzia Witkowski.
Sprawa była pokłosiem wielowątkowego śledztwa wobec członków tzw. grupy mokotowskiej i odkrycia latem 2014 roku zwłok zakopanych w Chojnowskim Parku Krajobrazowym w okolicach Konstancina.
Tomasz M., ps. Maks, i Jacek P., ps. Postek, zniknęli jesienią 2002 r. Z ustaleń śledczych, opartych przede wszystkim na zeznaniach skruszonych gangsterów, w tym Rafała B., ps. Bukaciak, który brał udział w zdarzeniu wynika, że mężczyźni mieli zostać porwani sprzed ówczesnej Karczmy Słupskiej na Mokotowie i wywiezieni do lasu. "Maks" i "Postek" byli torturowani, a następnie brutalnie pozbawiono ich życia. Prawdopodobnie "Mokotów" porwał mężczyzn, by zdobyć informacje o gangu "Mutantów".
O zbrodnię lub współudział w niej, a także o podżeganie do zabójstw innych osób, porwania, rozboje, handel narkotykami i inne czyny oskarżono szereg osób. Ich procesy toczyły się w różnych wątkach i różnym czasie przed stołecznymi sądami.
W jednym z takich procesów w sierpniu 2020 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na karę łączną dożywocia Wojciecha S., a głównym z przypisanych mu czynów było wzięcie 23 września 2002 r. w charakterze zakładników "Maksa" i "Postka" oraz dokonanie ich zabójstwa. Wyrok i karę wobec "Wojtasa" utrzymał bez zmian w marcu 2022 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie. Z kolei współoskarżony w tej sprawie - wobec którego także obrona złożyła kasację - Tomasz R. usłyszał prawomocny wyrok 8 lat pozbawienia wolności.
Obrona w tej sprawie oceniała m.in., że oskarżenie opierało się na zeznaniach tzw. małych świadków koronnych. Zdaniem obrońców sądy bezkrytycznie przyjęły depozycje tych świadków - ale tylko te, które udostępnił im prokurator.
"Nie jest tak w polskiej procedurze, że jak ktoś kiedyś skłamał co do jakichś okoliczności, to jego późniejsze zeznania w związku z innymi okolicznościami są automatycznie pomijane" - wskazywał w odpowiedzi na argumenty kasacji podczas rozprawy przed SN 17 stycznia br. prok. Krzysztof Urgacz. Dodawał, że oceny i analizy zeznań zawsze dokonuje konkretny sąd w konkretnej sprawie.
Jednocześnie prokurator zwracał uwagę, że dzielenie takich wielowątkowych i wieloosobowych spraw dotyczących zorganizowanych grup przestępczych na kilka oddzielnych procesów jest normalną praktyką wynikającą m.in. z "ekonomiki procesowej". "Ale to nie jest tak, że którykolwiek z tych procesów jest formalnością" - podkreślał przed dwoma tygodniami prok. Urgacz.
"Sąd dysponował obszernym materiałem dowodowym od osób mających bezpośredni udział w zdarzeniach, który był obiektywizowany. Nieścisłości, do których dużą wagę przywiązywali składający kasacje nie świadczą o tym, że relacje dotyczące poszczególnych zdarzeń były nieprawdziwe" - zaznaczył natomiast w uzasadnieniu orzeczenia SN sędzia Witkowski. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ apiech/