Gdyby nie gapowicze, można by kupić 300 autobusów i tramwajów
Ponad 436 mln złotych winni są konsumenci firmom transportu publicznego. To o 37 mln więcej niż na początku 2019 r. – wynika z bazy danych Krajowego Rejestru Długów. Za taką kwotę można by kupić ponad 101 tramwajów i 199 autobusów elektrycznych. Jeden z trzech rekordzistów jeździł na gapę w… Londynie.
REKLAMA
Ponad 332 tys. osób ma blisko 970 tys. zobowiązań wobec firm zajmujących się transportem publicznym. W sumie mają do oddania 436 mln zł. Z tego najwięcej, bo prawie 134 mln zł winni są mieszkańcy województwa śląskiego i wielkopolskiego (119 mln zł). Konsumenci z tych regionów zalegają ponad połowę łącznego zadłużenia.
- W zdecydowanej większości gapowicze mówią, że zapomnieli skasować bilet. Zdarza się także, że nasi kontrolerzy słyszą, że pasażer właśnie miał bilet kasować. Kiedy kontroler przyłapie gapowicza, wręcza mu mandat. Codziennie wystawiamy kilkaset opłat dodatkowych. Od początku roku do końca października otrzymaliśmy wpływy z tytułu opłat za jazdę bez biletu w wysokości ponad 4,5 mln zł. Niestety nie wszyscy pasażerowie regulują te zobowiązania – mówi Michał Wawrzaszek, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Metropolitalnego w Katowicach.
Niechlubną trójkę gapowiczów zamykają mieszkańcy województwa mazowieckiego (46,4 mln zł). Najmniejsze zadłużenie mają gapowicze z województwa podlaskiego (1,13 mln zł), podkarpackiego (1,8 mln zł) i lubuskiego (2,3 mln zł).
Nie płacą, bo… chcą zaoszczędzić
Część gapowiczów reguluje należności za otrzymane mandaty, ale istnieje też spora grupa, która zwleka ze spłatą tego zobowiązania lub w ogóle go nie płaci.
– Jak wynika z naszych badań, co trzeci gapowicz uznaje filozofię, że jazda bez biletu jest sposobem na oszczędzanie pieniędzy. To mit, ponieważ przyłapany, ponosi wyższe koszty jazdy na gapę. Do ceny biletu dolicza się kary wynikające z regulaminu podróży oraz ewentualne koszty sądowe i komornicze. Jazda na gapę tylko kilkuset metrów może więc sporo kosztować. Z drugiej strony mamy tych, którzy regularnie kasują bilety. Dlaczego to robią? 41 procent pasażerów powołuje się na swoją uczciwość, ale trzy czwarte podróżujących przyznaje, że kasuje bilet, bo boi się konsekwencji, jakie mogą mieć, kiedy zostaną złapani za jazdę bez biletu. Takim straszakiem jest także wpisanie dłużnika do Krajowego Rejestru Długów – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Najczęściej nie płaci mężczyzna w sile wieku
Z bazy danych KRD wynika, że częściej za bilety nie płacą mężczyźni (287 mln zł). Zadłużenie kobiet jest o połowę niższe, bo jest ich również mniej. Panie mają także mniejszą liczbę zobowiązań (334 tys.).
Co trzeci gapowicz to osoba w wieku 26-35 lat. Ta grupa ma też najwięcej zobowiązań (108 tys.) na łączną kwotę prawie 144 mln zł, co stanowi 1/3 zadłużenia wszystkich gapowiczów. Osoby nieco starsze, w wieku 36-45 lat, mają do oddania 111 mln zł. Niechlubną trójkę zamykają osoby między 46. a 55. rokiem życia, które mają do oddania 68,5 mln zł.
- Osoby, które nie ukończyły 18 roku życia przeważnie mają wykupione przez rodziców karty miejskie, dzięki którym mogą swobodnie poruszać się po aglomeracjach. Mając bilet miesięczny w portfelu, nie dostają mandatów. Ale to nie oznacza, że w tej grupie wiekowej nie ma dłużników. Osoby niepełnoletnie muszą oddać firmom obsługującym transport publiczny prawie 850 tys. zł. Najczęściej niestety ich długi muszą spłacać rodzice – dodaje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Nie płacą w Polsce i za granicą
Gapowicze rekordziści to panowie w wieku 40-50 lat. Największe zadłużenie za jazdę bez biletów ma 49-letni mieszkaniec Poznania, który ma do spłacenia aż 296 zobowiązań na łączną kwotę przekraczającą 126 tys. zł. Drugie miejsce pod względem największego zadłużenia zajmuje 46-latek z Katowic, który musi oddać ponad 89,5 tys. zł. Niechlubną trójkę rekordzistów zamyka mieszkający w powiecie myszkowskim na Śląsku 42-letni mężczyzna, mający do spłaty 89,1 tys. zł za jazdę bez biletu w… Londynie.
- W zdecydowanej większości gapowicze mówią, że zapomnieli skasować bilet. Zdarza się także, że nasi kontrolerzy słyszą, że pasażer właśnie miał bilet kasować. Kiedy kontroler przyłapie gapowicza, wręcza mu mandat. Codziennie wystawiamy kilkaset opłat dodatkowych. Od początku roku do końca października otrzymaliśmy wpływy z tytułu opłat za jazdę bez biletu w wysokości ponad 4,5 mln zł. Niestety nie wszyscy pasażerowie regulują te zobowiązania – mówi Michał Wawrzaszek, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Metropolitalnego w Katowicach.
Niechlubną trójkę gapowiczów zamykają mieszkańcy województwa mazowieckiego (46,4 mln zł). Najmniejsze zadłużenie mają gapowicze z województwa podlaskiego (1,13 mln zł), podkarpackiego (1,8 mln zł) i lubuskiego (2,3 mln zł).
Nie płacą, bo… chcą zaoszczędzić
Część gapowiczów reguluje należności za otrzymane mandaty, ale istnieje też spora grupa, która zwleka ze spłatą tego zobowiązania lub w ogóle go nie płaci.
– Jak wynika z naszych badań, co trzeci gapowicz uznaje filozofię, że jazda bez biletu jest sposobem na oszczędzanie pieniędzy. To mit, ponieważ przyłapany, ponosi wyższe koszty jazdy na gapę. Do ceny biletu dolicza się kary wynikające z regulaminu podróży oraz ewentualne koszty sądowe i komornicze. Jazda na gapę tylko kilkuset metrów może więc sporo kosztować. Z drugiej strony mamy tych, którzy regularnie kasują bilety. Dlaczego to robią? 41 procent pasażerów powołuje się na swoją uczciwość, ale trzy czwarte podróżujących przyznaje, że kasuje bilet, bo boi się konsekwencji, jakie mogą mieć, kiedy zostaną złapani za jazdę bez biletu. Takim straszakiem jest także wpisanie dłużnika do Krajowego Rejestru Długów – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Najczęściej nie płaci mężczyzna w sile wieku
Z bazy danych KRD wynika, że częściej za bilety nie płacą mężczyźni (287 mln zł). Zadłużenie kobiet jest o połowę niższe, bo jest ich również mniej. Panie mają także mniejszą liczbę zobowiązań (334 tys.).
Co trzeci gapowicz to osoba w wieku 26-35 lat. Ta grupa ma też najwięcej zobowiązań (108 tys.) na łączną kwotę prawie 144 mln zł, co stanowi 1/3 zadłużenia wszystkich gapowiczów. Osoby nieco starsze, w wieku 36-45 lat, mają do oddania 111 mln zł. Niechlubną trójkę zamykają osoby między 46. a 55. rokiem życia, które mają do oddania 68,5 mln zł.
- Osoby, które nie ukończyły 18 roku życia przeważnie mają wykupione przez rodziców karty miejskie, dzięki którym mogą swobodnie poruszać się po aglomeracjach. Mając bilet miesięczny w portfelu, nie dostają mandatów. Ale to nie oznacza, że w tej grupie wiekowej nie ma dłużników. Osoby niepełnoletnie muszą oddać firmom obsługującym transport publiczny prawie 850 tys. zł. Najczęściej niestety ich długi muszą spłacać rodzice – dodaje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Nie płacą w Polsce i za granicą
Gapowicze rekordziści to panowie w wieku 40-50 lat. Największe zadłużenie za jazdę bez biletów ma 49-letni mieszkaniec Poznania, który ma do spłacenia aż 296 zobowiązań na łączną kwotę przekraczającą 126 tys. zł. Drugie miejsce pod względem największego zadłużenia zajmuje 46-latek z Katowic, który musi oddać ponad 89,5 tys. zł. Niechlubną trójkę rekordzistów zamyka mieszkający w powiecie myszkowskim na Śląsku 42-letni mężczyzna, mający do spłaty 89,1 tys. zł za jazdę bez biletu w… Londynie.
PRZECZYTAJ JESZCZE